Reklama

70 Lat Temu Wola Spłynęła Krwią

Ramzes Warszawski
05/08/2014 13:30

To najtragiczniejsze wydarzenie w czasie Powstania Warszawskiego. Około 50 tys. mieszkańców Woli zginęło w dniach 5 - 6 sierpnia 1944 r. w masowych egzekucjach dokonywanych przez oddziały niemieckie na rozkaz Hitlera w celu "oczyszczenia Warszawy z ludności cywilnej". W tym roku mija 70 lat od tamtych wydarzeń.

Niemal natychmiast po otrzymaniu wiadomości o wybuchu powstania w Warszawie Adolf Hitler wydał rozkaz nakazujący stłumienie zrywu, zniszczenie miasta i eksterminację mieszkańców. "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy" - brzmiał rozkaz przywódcy III Rzeszy.

Do walk w Warszawie zaangażowano m.in. siły rezerwowe, brygady SS Oskara Dirlewangera i SS-RONA Bronisława Kaminskiego, kampanie policyjne z Poznania, Gniezna, Łodzi i Rawicza oraz pułk ochronny Wehrmachtu Willego Schmidta i azerbejdżański pułk kombinowany Heinricha Bergmanna. Dowódcą sił łącznie wynoszących ponad 6,5 tys. żołnierzy został gen. Erich von dem Bach-Zelewski.

Akcja przeciwko siłom powstańczym i ludności cywilnej rozpoczęła się jeszcze przed jego przybyciem do miasta. Oddziały niemieckie otrzymały rozkaz zabicia wszystkich mężczyzn uznawanych za powstańców i brania cywilnych zakładników, by wykorzystać ich podczas ofensywy jako żywe tarcze. Rozpoczęły się masowe egzekucje mieszkańców Woli i Ochoty.

Niemieckie szwadrony śmierci przetaczały się przez Wolę, idąc od zachodnich rogatek w kierunku Śródmieścia, "wycinały" wszystko, co żywe, burząc i paląc całą infrastrukturę.

Niemcy dokonywali rzezi na niewinnych ludziach, wyciągając ich z mieszkań całymi rodzinami. Byli wśród nich chorzy, dzieci i niemowlęta.

Wybijano ludność cywilną dom po domu, ulica po ulicy. Dokonano tej zagłady w ciągu kilku dni, lecz apogeum zbrodni przypada na 5 i 6 sierpnia 1944 r. Po dokonaniu mordu palono domy. Było wiele przypadków, gdzie palono ludzi żywcem w podpalanych domach, nie pozwalając im ich opuścić.

5 sierpnia wojska niemieckie przystąpiły do generalnego szturmu na Wolę, pierwszą warszawską dzielnicę na swej drodze. Wobec miażdżącej przewagi nieprzyjaciela, dysponującego czołgami, artylerią, pociągiem pancernym i lotnictwem, powstańcy byli zmuszeni do wycofania się z części dzielnicy w kierunku wschodnim, w kierunku dzielnic centralnych.

Na zdobytym przez Niemców terenie 5 sierpnia rozpoczęła się masakra ludności cywilnej. Walec śmierci toczył się od zachodnich granic Woli wzdłuż ulic Wolskiej i Górczewskiej. Masakrze przyglądał się ze stanowiska dowodzenia w pobliżu ul. Wolskiej i Syreny kat Woli gen. Heinz Reinefarth.

Egzekucje miały charakter masowy i zorganizowany. Towarzyszyły im bestialstwa i gwałty. Nie oszczędzano nikogo - ludzi starszych, dzieci, kobiet, lekarzy, księży. Posuwające się w głąb Woli niemieckie oddziały zostawiały za sobą ciała tysięcy pomordowanych. Zbrodnie miały miejsce prawie w każdym wolskim domu, fabryce, parku, na większości ulic, w podwórzach, bramach.

 

 

Na terenie cerkwi św. Jana Klimaka przy ul. Wolskiej Niemcy dokonali wyjątkowej zbrodni na dzieciach-sierotach z Sierocińca Prawosławnego przy ul. Wolskiej 149.

Szczególnym okrucieństwem wsławił się złożony z kryminalistów batalion Oskara Dirlewangera. Na jego szlaku znajdowały się jedno po drugim następne miejsca kaźni.

W "czarną sobotę" 5 sierpnia mordercy pracowali bez wytchnienia.

Zeznaje Jan Grabowski ocalały z mordu koło kuźni przy ul. Wolskiej 124:" 5 sierpnia 1944 r. wpadło na podwórze naszego domu przy ul. Wolskiej 123 ok. 100 żandarmów niemieckich, ustawili się szpalerem aż do kuźni, która mieściła się w głębi ul. Wolskiej nr 124, prawie naprzeciwko naszego domu... Wyszedłem razem z żoną Franciszką, córką Ireną l. 4 i synem Zdzisławem, Jerzym 5 mies. Na placu przed kuźnią padł rozkaz, by wszyscy położyli się na ziemi. Z naszego domu grupa wynosiła ok. 500 osób. Gdy ja z rodziną doszedłem, na placu już leżeli ludzie.  Gdy już leżałem, zobaczyłem, iż jest ustawiony na podstawie karabin maszynowy w odległości ok. 5 - 10 m. Niemcy zaczęli strzelać z karabinu maszynowego i karabinów ręcznych, a także rzucać granaty w tłum leżących ludzi. Po jakimś czasie strzelanina ustała, zobaczyłem, iż Niemcy przypędzili nową grupę ludzi... strzelanina trwała z przerwami na dobijanie co najmniej 6 godzin... Po mnie żandarm trzy razy przeszedł butami, sam ranny nie byłem, ale żona i dzieci zostały zamordowane. Słyszałem jak żandarm mówił, by zabić mego 5 miesięcznego synka, który płakał, poczym posłyszałem strzał i dziecko ucichło. Leżąc udawałem zabitego. Gdy robotnicy noszący trupy przyszli, by i mnie zabrać, wtedy wstałem, wziąłem z nimi trupa do noszenia i robiłem to, aż do zakończenia roboty. Trupy nosiliśmy na dwie kupy aż do zmroku. Jeden stos miał długość ok. 20 m., drugi 15 m., szerokość ok. 10 m, wysokość ok. 1,5 m. W dalszym ciągu za noszącymi trupy chodzili żandarmi i dobijali jeszcze żyjących."

 

 

W fabryce "Ursus" przy ul. Wolskiej, w jednej z największych egzekucji, Niemcy zamordowali ok. 7.000 ludzi z okolicznych domów.

W Szpitalu Wolskim przy ul. Płockiej 26, dysponującym 480 łóżkami, przebywała pewna ilość rannych i znaczna ilość chroniącej się tu ludności cywilnej. 5 sierpnia około godz. 14 do szpitala weszli esesmani z grupy Recka (Reinefarth). W gabinecie zastrzelili dr. Piaseckiego, prof. Janusza Zeylanda i kapelana szpitalnego ks. Kazimierza Ciecierskiego. Pozostały personel oraz większość chorych i rannych wypędzono do zabudowań fabrycznych na Moczydle, gdzie, po oddzieleniu kobiet, zastrzelono w zbiorowej egzekucji wszystkich mężczyzn, blisko 400 osób.

  Do szpitala św. Łazarza usytuowanego dwie przecznice dalej w zespole budynków między ulicami: Leszno, Karolkową i Wolską w pierwszych dniach powstania władze powstańcze przysłały 3 lekarzy i 15-osobową drużynę harcerek-sanitariuszek. 5 sierpnia 1944 w szpitalu było ok. 300 pacjentów, w tym kilkunastu rannych Niemców, wziętych do niewoli przez powstańców. Po południu powstańcy zostali wyparci z obiektu. Wieczorem na teren wdarli się żołnierze z jednej z grup Ostlegionen wchodzącej w skład Grupy Szturmowej Dirlewangera. Byli to Azerzy, byli jeńcy sowieccy, wchodzący w skład I batalionu 111 pułku "Azerbejdżan" i II batalionu "Bergman"; wsławili się oni wyjątkowym okrucieństwem w czasie działań na Woli w pierwszych dniach sierpnia 1944. Ludność Warszawy nazywała ich Ukraińcami, Mongołami lub Kałmukami.  Rozpoczęła się rzeź rannych, chorych, personelu i ich rodzin, a także szukającej w szpitalu schronienia ludności wolskiej, wśród której znajdowało się wiele dzieci. W szpitalu zginęło ok. 1.200 osób, niektóre spłonęły żywcem w podpalonych po rzezi budynkach. Zamordowano kilku lekarzy, a także ok. 30 pielęgniarek świeckich i zakonnych oraz sanitariuszek służby powstańczej, w tym dziesięć 16, 17-letnich harcerek.

  5 sierpnia dotarł do Warszawy gen. SS Erich von dem Bach-Zelewski kierujący akcją zdławienia Powstania. Wydał polecenie częściowego wstrzymania rzezi ludności i grabieży Woli, zakazując mordowania kobiet i dzieci, nie odwołując jednak rozkazu mordowania mężczyzn i schwytanych powstańców. Pomimo tej decyzji morderstwa nie ustały. 6 sierpnia 1944 r., Niemcy rozstrzelali cywilną załogę elektrowni kolejowej przy ul. Przyokopowej, gdzie obecnie znajduje się Muzeum Powstania Warszawskiego.

 Od 8 sierpnia, mordowaniem ludności cywilnej zajmowały się głównie specjalne oddziały policji niemieckiej, działającej w ramach grupy gen. Reinefartha, tzw. Einsatzkommando der Sicherheitspolizei bei der Kampfgruppe Reinefarth, które codziennie aż do połowy sierpnia mordowały ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci, m.in., na placu przy ul. Okopowej 59.

 Od 11 sierpnia 1944 r. praktycznie cała Wola została zajęta przez siły niemieckie. Pomiędzy spalonymi domami w dzielnicy zalegały tysiące trupów zamordowanych mieszkańców. Niemcy utworzyli specjalny oddział Verbrennugskommando Warschau, którego zadaniem było zatarcie śladów zbrodni. W jego skład wchodziło kilkudziesięciu mężczyzn wybranych spośród polskich zakładników. Zadaniem Komanda było zbieranie trupów pomordowanych i układanie ich w wielkie stosy, które po oblaniu łatwopalnym płynem, podpalano. Takich stosów zapłonęło na Woli ponad 30.

Verbrennugskommando swoje działania prowadziło głównie na linii ulic Wolskiej, Chłodnej, Elektoralnej, placu Bankowego, skręcając w ulice Płocką, Działdowską, Młynarską, Karolkową, Towarową, Krochmalną, Żelazną, Orlą, Zimną, Przechodnią i Żabią. Zbierało też zamordowanych w rejonie Hal Mirowskich. Popioły ze spalonych ciał grzebano na terenie tzw. "Wenecji", pustego placu zlokalizowanego w okolicy współczesnego wolskiego Domu Towarowego.

25 listopada 1945 r. założono na Woli Cmentarz Powstańców Warszawy. Na cmentarzu tym zaczęto wtedy składać zwłoki i warszawskich ofiar II wojny światowej zbierane z trawników, placów i ulic Warszawy. W dniu 6 sierpnia 1946 r. na Cmentarz Powstańców Warszawy ruszył poruszający kondukt. W 117 trumnach przeniesiono ponad 8,5 tony ludzkich prochów spalonych na stosach porozrzucanych po całej Woli, w okolicach Pawiaka, z terenów dawnego getta żydowskiego i podwórza dawnej siedziby gestapo w al. Szucha.  

Na cmentarzu Powstańców Warszawy spoczywają szczątki około 104 tysięcy osób.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iWola.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do